Gdy tylko przestałam czytać "Dumę i uprzedzenie" zaczęłam szukać sobie nowej lektury. Przeglądając półki wielokrotnie natknęłam się na nazwisko Mankell. Zaciekawiło mnie to, bo nikt mi nigdy o jego książkach nie opowiadał. A tu tyle jego powieści. Wyciągnęłam jedną na chybił trafił i był to właśnie "Chińczyk".
Główną bohaterką jest szwedzka sędzia Birgitta Roslin. Ma męża, kilkoro, dorosłych już, dzieci. I podwyższone ciśnienie. Generalnie chodzi o to, że w małej szwedzkiej wiosce popełniono brutalne masowe morderstwo, a wśród zabitych znajdują się przyszywani rodzice matki Birgitty. Główna bohaterka odkryła także, że podobne morderstwo zostało przeprowadzone w Nevadzie, w stanach zjednoczonych.
Całej powieści nie będę wam streszczać, ponieważ jest bardzo zagmatwana. Książka ma ciekawą fabułę, niezbyt oryginalną, ale nie można wymagać wszystkiego. Jak dla mnie za dużo opisów uczuć. Znaczy, może nie tyle za dużo, ile są one zbyt głębokie. Ciężko mi się czytało. Ale nie jest to książka zła. Taka... średnia. Nie polecam, nie odradzam. Przeczytać można, ale nie należy spodziewać się wielkich wrażeń.
Valancy
PS Przepraszam za moją długą nieobecność. Po prostu jakoś wolno szło mi czytanie tej książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz