Po książę "Książę mgły" sięgałam poprzednio już dwa razy. Nigdy nie udało mi się doczytać jej do końca. Za pierwszym razem w połowie okazywało się, że za trzy dni mam omawiać lekturę której jeszcze nie przeczytałam, za drugim gdzieś ją zgubiłam, a gdy znalazłam ją z powrotem, byłam już w połowie innej książki. Postanowiłam do niej wrócić jadąc w góry - potrzebowałam łatwej i przede wszystkim lekkiej książki na podróż.
Powieść opowiada o Danielu, który wraz z rodziną przeprowadza się do małej miejscowości nad brzegiem Atlantyku, do domu, który wcześniej był własnością państwa Fleishmanów, których dziewięcioletni syn utonął w morzu. Daniel sądzi, że jego życie w tej mieścinie będzie nudne - do czasu gdy znajduje w sąsiedztwie ogród pełen tajemniczych posągów.
Książka była... bardzo w stylu Zafóna. Ale podobała mi się dużo mniej niż Marina. Mimo, iż historia była dla mnie trochę bardziej niż w innych jego powieściach przewidywalna, nadal jestem wielką fanką książek tego autora. Czytanie jej sprawiło mi przyjemność i skłoniło do pewnych refleksji.
Moja ocena: 7/10
Valancy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz