czwartek, 9 czerwca 2016

Harper Lee "Zabić drozda" i moja miłość do Skauta

Ach, klasyki. Aż ciężko je komentować, strach nieco mnie przed tym ogarnia...

Źródło
Cóż, jak się pewnie domyślacie, "Zabić drozda" było moją lekturą szkolną, z czegom  niezmiernie rada, jako że przeczytawszy tą książkę, przekonałam się, że wszystko, co o niej do tej pory mi powiedziano, było szczerą prawdą. A w moim sercu zapanowało szczęście, które zjawia się tam zawsze, gdy uznam dzieło omawiane w klasie za wartościowe. Tak też stało się z powieścią Harper Lee. 

Książka ta jest na tyle skomplikowana, że opisanie jej fabuły w kilku zdaniach przychodzi mi z trudem, ilekroć takową próbę podejmuję. Zakładam, że większość z was przeczytała ją, acz mimo wszystko postaram się zachować konwencję przeze mnie przyjętą. Tak więc całość opowiadana nam jest z perspektywy Jean Louise, przez rodzinę i znajomych zwaną Skaut, małą dziewczynkę u progu jej lat szkolnych. Jest ona córką prawnika, Atticusa, który wychowuje swoje dzieci, ją i jej starszego brata, Jema, w sposób jak na tamte czasy dość nowoczesny. Nie bije ich, nie krzyczy, zawsze udziela odpowiedzi na pytania, traktuje ich poniekąd jak partnerów, choć jest także troskliwym rodzicem. Dostaje on karkołomne zadanie bronienia w sądzie niejakiego Toma Robinsona, który został oskarżony o gwałt. Ważnym tutaj czynnikiem jest fakt, że mężczyzna ten jest czarny.

Na tym zakończę ten wstęp, przechodząc do części, której nieco się boję. Wyrazić swoją opinię mogę, jak zawsze, jednak pamiętać należy, że jestem tylko niewinnym podlotkiem, opinia ta więc jest raczej amatorska.

Uważam tą powieść za dzieło (nie bez powodu używam tego właśnie słowa) wyjątkowo wartościowe. Nie dość, że jest ono ciekawie napisane, zwraca ono także uwagę na problemy społeczne, z którymi stykają się bohaterowie oraz stawia czytelnika w nieco niekomfortowej pozycji, jako że odniosłam wrażenie, jakby Harper Lee każdego z nas stawiała w roli mieszkańca miasteczka, człowieka, który idzie za wolą ogółu, elementu zbiorowości, która skazała Toma Robinsona jeszcze zanim ten trafił przed oblicze sądu.

Osobiście darzę także ogromną miłością małą Skaut - dziewczynkę wybuchową i gwałtowną, acz zdolną, mimo swojego młodego wieku, bronić honoru ojca choćby i kosztem własnych zębów oraz tak głęboko wierzącą w sprawiedliwość świata, którą to wiarę podburzyła sprawa Toma Robinsona. Ale przede wszystkim uwielbiam ją za jej ogrodniczki, tak znienawidzone przez jej ciotkę.

Jeśli więc ktoś zastanawia się, czy czytać czy nie, mogę udzielić klarownej odpowiedzi na to pytanie - czytać.

Moja ocena: 10/10

Pozdrowienia z drugiego końca internetu,

Valancy.

1 komentarz: