Mam słabość do kryminałów. Szczególnie skandynawskich.
Skończyłam czytać "Zabić drozda" i zapragnęłam czegoś mniej... wyrafinowanego. Czegoś, co miło by się czytało i nie wymagało ode mnie myślenia. Takiego... literackiego odpoczynku. Więc sięgnęłam po coś, co zawsze działa. Kryminał! Pana Horsta bardzo lubię, klimat jego powieści wyjątkowo mi odpowiada, a i tym razem się nie zawiodłam.
"Poza sezonem" to kolejna książka, której bohaterem jest William Wisting. Tym razem prowadzi on dochodzenie w związku z ciałem znalezionym w domku letniskowym pewnego celebryty. Sprawa jednak od początku się komplikuje, wkrótce również okazuje się, że dotyczyć to może czegoś więcej niż tylko morderstwa.
Cóż, jakem rzekła, mam ogromną słabość do skandynawskich kryminałów. Jest coś w morderstwie popełnionym w tym zimnym i schludnym otoczeniu, co zawsze mnie pociągało. Nie są to oczywiście książki z przekazem, książki wielkie, dzieła, które wniosą wiele do mojego życia, jednak przyjemnie się je czyta, na co dowodem może być liczba tego typu powieści, które przeczytałam (wszystkie).
Ta konkretna część przygód pana Wistinga nie była najlepszą. Mimo przyjemności, jaką ta lektura mi sprawiła, nie zachwyciła mnie ona, co udało się niektórym książkom tego rodzaju. Ale powiedziawszy to, nadal polecam, bo czasem należy złapać trochę czytelniczej świeżości jakimś niegroźnym kryminałem.
Moja ocena: 7/10
Pozdrawiam z drugiego końca internetu,
Valancy.
Ja właśnie słyszałam, że z Horsta to taka mocna średniawka jest. Czytałam dwa jego kryminałki dla młodzieży (takiej młodszej młodzieży) i były okej, ale nic ponadto. Za to o "Jaskiniowcu" głównie słyszałam, że słaby. Ale może "Poza sezonem" sprawdziło się lepiej. Może sprawdzę, bo nawet mamy tę książkę :D (ród Bukwy od wieków hołubi skandynawskie kryminały; rodzice mają obsesję na punkcie Wallandera).
OdpowiedzUsuńB.