sobota, 17 września 2016

Najlepszy język to język żywy, jak wiadomo. Ja jednak wolę czytać - o lekturze w obcym języku.

Nadszedł ten moment mojego życia, kiedy zdałam sobie sprawę, że tłumaczenia, choćby i genialne *co zdarza się rzadko*, rzadko kiedy oddają to, co zostało zaklęte w literach przez autora. I choć może jako osoba niemówiąca wieloma językami od początku świata, niektórych rzeczy nie pojmę nigdy, to lektura w języku oryginalnym książki sprawia mi dużo więcej radości niż w tłumaczeniu.

Oczywiście mówię tu o książkach oryginalnie napisanych po angielsku, jako że żadnego innego *poza polskim, rzecz jasna* nie znam na tyle dobrze, by móc w nim czytać. Moim marzeniem, między innymi właśnie z powodu książek, jest zostać poliglotą, który posiadłby sekrety tak wielu języków, jak to tylko możliwe. Cóż, moja motywacja jest ogromna, lecz jak na razie zabrałam się za jedynie rosyjski i niemiecki, którymi nadal nie posługuję się dobrze. Ale mam plany na przyszłość - to się liczy.

Ostatnimi czasy, jak pewnie wiecie, został wydany scenariusz sztuki, która została umiejscowiona w świecie Harry'ego Pottera. Oczywiście nie mogłam czekać na tłumaczenie, więc czym prędzej nabyłam egzemplarz po angielsku i zagłębiłam się w lekturze. I powiem Wam, że była to jedna z lepszych moich decyzji. Potem zabrałam się za resztę książek z tej serii w ich oryginalnym języku i choć już wcześniej darzyłam je głębokim uczuciem, to teraz podobają mi się dużo bardziej.

Jak to ze mną bywa, cała się podekscytowałam i teraz na moich półkach czekają takie książki, jak "To kill a mocking bird", "The adventures of Sherlock Holmes" czy "Alice in Wonderland". Do zobaczenia za dwa tygodnie, kiedy to wszystko przeczytam.

Pozdrowienia z drugiego końca internetu,

Valancy.

środa, 14 września 2016

O tym, jak ekscytacja i wysokie oczekiwania zostały brutalnie stłamszone wraz z moim samopoczuciem

Czasem dobrze jest zrobić takie małe podsumowanie sytuacji. 

Dzień dobry. Wcale nie czuję się dobrze.
To jest stokrotka. Stokrotki są super.

Z pewnością gdzieś tam znajduje się chociaż jedna osoba, która widząc to, rzekłaby - Valancy, powiedz mi, dziecko. Ile ty masz lat? 15? Czy ktoś umarł? Nie? To jakie ty możesz mieć problemy?

Cóż, wcale nie twierdzę, że nie przesadzam. Jestem wręcz absolutnie pewna, że nieco dramatyzuję. Ale mój blog, moje zasady. Więc refleksji czas nastąpił.

Pod koniec wakacji byłam wyjątkowo podekscytowana. Tyle fascynujących rzeczy miało się wydarzyć! Czekały mnie liczne spotkania ze znajomymi, powrót do szkoły muzycznej, konkurs biologiczny, zbiórki harcerskie, no po prostu miód malina. Aczkolwiek większość tych rzeczy okazała się wcale nie być tak ekscytującą, jak mogłoby się z początku wydawać. Oprócz tego spotkał mnie pewien poważny zawód na odcinku towarzyskim. Ogólnie rzecz ujmując, dramat.

Trwam sobie teraz w rzeczywistości perfidnie szarej i monotonnej, starając się nie zapuszczać w ciemne zakątki własnego umysłu. Piszę nieskończone ilości wstępów do opowiadań, których prawdopodobnie nigdy nie dokończę, rozmyślam nad dziwnymi snami, które ostatnimi czasy nawiedzają mnie co noc i czekam. Bo w głębi duszy liczę na to, że pewnego dnia poczuję się lepiej i wstanę, by zrobić coś ze swoim życiem. Przynajmniej do tej pory to właśnie czyniłam.

Dziś właśnie nie poczułam się lepiej. Ale postanowiłam, że samo się nie zrobi. Dlatego też piszę ten post - coby pozbyć się części skumulowanych emocji i zrobić coś. Cokolwiek. A potem... Pójdę pobiegać? Napiszę wiersz? Jeszcze nie wiem. Ale czas przestać udawać, że wszystko jest w porządku, a za to postarać się, by naprawdę tak było. Życzcie mi szczęścia,

*stanowczo dramatyzuję.*

Pozdrowienia z drugiego końca internetu,

Valancy

sobota, 10 września 2016

Post, który zawiera w sobie wiele książek przeczytanych w wyjątkowo pięknej scenerii.

Ostatnie wspomnienie wakacji zawiera się w tym poście...

Ostatnie dwa tygodnie wspaniałych dwóch wolnych miesięcy spędziłam w Grecji. Oprócz długich górskich wędrówek, licznych morskich kąpieli, oraz  ciepłych promieni słońca, był to czas długich godzin spędzonych na lekturze. Postanowiłam nie pisać o każdej z tych książek z osobna, choć zapewniłoby mi to posty na przynajmniej trzy tygodnie, (nie wolno iść na łatwiznę!) bo już niedługo szczegóły zatrą się w mojej pamięci, wszystko straci sens, pozostanie tylko mrok ból i nienawiść. Dlatego też wszystko zawrę w jednym poście, ażeby to miało ręce i nogi. Do dzieła więc!

Władca Pierścieni

Dawno temu postanowiłam, że nie obejrzę filmów z tej serii aż do momentu, kiedy przeczytam wszystkie trzy książki od deski do deski. Poległam, bo pewnego wieczora obejrzałam pierwszą część wraz z grupą znajomych. Na szczęście przespałam połowę. Tak czy owak, na początku wakacji powiedziałam sobie - dość tego, Valancy! Nadszedł ten czas! I przeczytałam. I wpadłam po uszy. Język, którym posługiwał się pan Tolkien malował w moim umyśle obrazy wyraźniejsze niż wydawać by się mogło to możliwe. Częstym zarzutem, z którym się spotykałam były liczne opisy otoczenia, ale mnie one właśnie urzekły. Choć może chwilami miałam ochotę coś przeskoczyć wzrokiem bez czytania, to mimo wszystko nie żałuję ani sekundy, którą spędziłam na czytanie tych książek.

Maladie

"Maladie" to zbiór opowiadań, których autorem jest Andrzej Sapkowski.  Jest to szeroko rozumiane fantasy, mam wrażenie, że niektóre opowiadania zahaczają o science - fiction. Bardzo lubię zbiry opowiadań, ponieważ są bardzo niezobowiązujące - w każdej chwili możesz przeskoczyć do następnego. Ja osobiście przeczytałam wszystkie po kolei i bez wahania zaliczyłam je do moich ulubionych książek. 

Zaginiona

Powiem Wam, że czuję się okłamana, przez przestarzałe wydanie. Zgadnijcie, czym jest "Zaginiona"? Tak! Kontynuacją serii o Kuzynkach Kruszewskich! Fenomenalnie! Część ta zawiera w sobie dwie historie, których bohaterkami są wyżej wymienione - "Zaginiona" i "Czarne Skrzypce". W pierwszej Stanisława zmaga się z tajemniczą chorobą, alchemicznym trądem, na który nie ma lekarstwa. Jedyną szansą na przeżycie wydaje się być pomoc niejakiej Annie Czwartek, sieroty, która ma całkiem ciekawą teorię na temat swojego pochodzenia. Ta druga to opowieść o próbie pomocy Zuzannie, dziewczynie absolutnie nieprzytomnej, zamkniętej w czeluściach własnej głowy.

Ready Player One

Autorem tej powieści jest niejaki Ernest Cline. Akcja odgrywa się w stanach zjednoczonych w latach czterdziestych dwudziestego pierwszego wieku. Ludzie wykorzystali już wszystkie zasoby naturalne, panuje ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Bezrobocie jest ogromne, duża część społeczeństwa żyje w tak zwanych stosach - górach przyczep, camperów itp. W jednym  z takich stosów mieszka Wade Watts, chłopak, który większość swojego życia spędza w OASIS, darmowej wirtualnej rzeczywistości, w której można uczyć się, poznawać nowych ludzi, po prostu żyć. Gdy umiera założyciel i twórca OASIS, James Halliday, rozpoczynają się poszukiwania "wielkanocnego jaja", które ukrył on gdzieś w wirtualnym świecie przez śmiercią. Wade bierze w nich udział.

Powiem tak - książka zachwyciła mojego brata, który jest kilka lat młodszy ode mnie. Nie czyta on wiele, stwierdziłam więc, że musi być dobra. Na początku bardzo mi się nie podobała. Potem trochę się przekonałam, ale nadal mnie nie zachwyciła. Chyba po prostu nie jestem fanem książek o wirtualnej rzeczywistości. Nie wiem. Nie była świetna.

Harry Potter and the Cursed Child

Jestem ogromną fanką Harry'ego Pottera odkąd skończyłam osiem lat. Czyli już kawał czasu. Kiey więc usłyszałam o tej książce, oczywiście zapragnęłam ją mieć. Natychmiast. Zanim zacznę rozpływać się na treścią - ta książka jest tak śliczna! Ma cudowną okładkę o miłej fakturze, papier ma taki ciepły odcień, no po prostu ach! Jak wiecie, nie jest to powieść, a scenariusz, ale mi osobiście to nie przeszkadzało, ani to, ani język angielki, który właściwie nadawał wszystkiemu niepowtarzalnego uroku, czego nie da się uchwycić w najlepszym choćby tłumaczeniu. 


To by było na tyle. Nie jest tego może jakoś dramatycznie dużo, ale sądzę, że jak na dwa tygodnie spokojnie wystarczy. Do usłyszenia.

Pozdrowienia z drugiego końca internetu,

Valancy.