To wcale nie jest tak, że w momencie pisania tego posta mam jeszcze jakieś sto stron do końca trzeciego tomu. Skąd ta myśl?
Każdy, kto kiedykolwiek próbował polecić komuś serię książek, opisując każdą z nich, coby się przypadkiem ten ktoś nie zniechęcił, spotkał się zapewne z problemem, z którym ja borykałam się, zastanawiając się, jak napisać, żeby było dobrze. Nie wpadłam nic do końca satysfakcjonującego, ale żeby nie zarzucić jakimś spoilerem czy czymś takim, postanowiłam mówić o serii jako o całości, mimo że uważam to za nieco krzywdzące dla książek, o których mowa. Mam na myśli trylogię "Kuzynki" autorstwa Andrzeja Pilipiuka.
"Kuzynki" jest to trylogia fantasy, w której skład wchodzą "Kuzynki", "Księżniczka" i "Dziedziczki". Opowiada ona historię trzech kobiet - Stanisławy i Katarzyny Kruszewskich oraz Moniki Stiepankovic. Pierwsza z nich to szlachcianka z Kresów, która pamięta jeszcze XVI stulecie, wciąż żywa mimo to dzięki kamieniowi filozoficznemu. Druga to jej kuzynka narodzona wiele lat później, bo w wieku dwudziestym. Trzecia to nie dość, że księżniczka z czasów Bizancjum, to jeszcze wampir wyglądający na lat 16, mimo że na karku ma ponad milenium. Cała seria opowiada o perypetiach tychże kobiet, których drogi skrzyżowały się w XXI-wiecznym Krakowie.
Cóż mogę na temat tych książek powiedzieć? Niewątpliwie nie są to książki wybitne, z których wyczytać można sens życia, co wcale nie oznacza, że ich lektura nie dostarczyła mi przyjemnych wrażeń. Przyznam, że zżyłam się nieco z bohaterkami tej książki, a ich historie wywołały u mnie ciekawość, co chyba było efektem zamierzonym przez autora. O wątku miłosnym nic nie powiem, bo postanowiłam, że o treści się nie rozpiszę, ale wspomnę, że nie przejął on całej fabuły, co nierzadko się przecież zdarza. Tak czy owak chwile spędzone przy tych książkach, choćby i niezbyt angażujących, nie uważam za chwile stracone.
Moja ocena: 7 i 3/4 /10
Pozdrowienia z drugiego końca internetu,
Valancy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz