niedziela, 3 sierpnia 2014

John Flanagan "Zwiadowcy Ruiny Gorlanu" czyli dlaczego to mi się tak bardzo podoba?!

Wyrwałam się z więzów kryminału. Ale, żeby nie było nudno, wpadłam w sidła "Zwiadowców". No po prostu czary!

Głównym bohaterem jest Will, sierota podrzucona do zamku barona Aralda, który prowadził swoisty sierociniec dla dzieci swoich zmarłych poddanych. W przypadku Willa sprawa wygląda jednak nieco inaczej. Nikt nie wie czyim jest dzieckiem, nie ma nazwiska. Został podrzucony do zamku z kartką o treści: "Jego matka zginęła w czasie porodu. Jego ojciec zginął jako bohater. Proszę, zaopiekujcie się nim. Na imię ma Will."

Dzieci z sierocińca mają szansę na dostanie się do prestiżowych szkół: Szkoły Rycerskiej, Szkoły  Skrybów oraz Szkoły Ujeżdżania. Mogą także zostać przydzieleni do służb dyplomatycznych lub zostać uczniami Mistrza Kuchni. Will bardzo chciałby zostać rycerzem, jednak jego mikra postura sprawia, iż szanse by mógł zostać wybrany do upragnionej szkoły są bardzo małe. Najbardziej boi się, iż zostanie przydzielony do pracy na roli. W Dzień wyboru w gabinecie pojawia się również zwiadowca Halt. Proponuje on Baronowi by ten oddał mu Willa na ucznia.

Książka bardzo mi się podobała i jestem w trakcie czytania drugiej części. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie. Księga 1 jest opowieścią o lojalności ucznia w stosunku do mistrza, o podejmowaniu trudnych decyzji, jak i po prostu o przyjaźni między nastolatkami, która może narodzić się w najmniej oczekiwanym momencie. Było oczywiście też parę oklepanych wątków, jak podrzucenie Willa z karteczką.

Dlaczego ja czytam tylko książki które potem dobrze oceniam? Chciałabym czasem ocenić coś na 3. No ale cóż...

Moja ocena:  7/10

Valancy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz