Kolejna zaległa (bo przeczytana w połowie sierpnia) książka z serii "Zwiadowcy". Lepsza niż poprzednia, a co do jej stosunku do kolejnej... Wypowiem się na ten temat kiedy indziej.
Will i Evanlyn, dotychczas bezpiecznie schronieni w chacie w górach, muszą wyruszyć w dalszą drogę, by nie natknąć się przypadkiem na skandyjskich myśliwych. Podczas przygotowań do wyprawy Evanlyn nagle znika. Will wyrusza na poszukiwania i odkrywa, że Evanlyn została porwana przez groźnych temudżeińskich jeźdźców. Na szczęście Halt i Horace w porę przybywają z odsieczą. Jednak okazuje się, że temudżeiński patrol wiedzie za sobą całą armię. Zarówno Skandii jak i Araluenowi grozi niebezpieczeństwo podbicia przez wojowników ze Wschodu.
Ta część, na przekór swojej poprzedniczce bardzo mi się podobała. Mimo, iż miałam w domu następną część, więc wiedziałam, że ta musi się skończyć względnie dobrze, to i tak czytałam ją z duszą na ramieniu. Wartka akcja połączona z ciekawą fabułą porwała mnie już od pierwszych rozdziałów książki. Szczerze i serdecznie polecam!
Moja ocena: 10/10 (a co tam)
Valancy
PS. Tak sobie czytam te stare posty. Doszłam do wniosku, że płytką była (bądź jest) dusza ma. Dziś tej książki wcale nie lubię. Ech...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz