środa, 18 listopada 2015

Co mi w duszy gra? - słów kilka o muzyce.

Ilość muzyki przeze mnie słuchanej jest... duża. A post długi. Wprost proporcjonalnie!

Cześć!

Jestem istotą absolutnie w muzyce zakochaną - nie tylko w jej słuchaniu; instrumenty, śpiew i takie tam. Odkąd pamiętam, muzyka zawsze była w pewien sposób obecna w moim życiu. Na początku tylko w formie fortepianu, którego nie cierpiałam, aż do skończenia szkoły. Teraz znów się zakochałam. Ale o tym później. Naprawdę słuchać muzyki zaczęłam jako jedenastolatka. Potem to już się jakoś potoczyło. Nie posiadam wielu płyt czy nagrań (nad czym ubolewam), lecz wkrótce to zmienię! Dość już wstępu - przejdźmy do rzeczy!
Cały ten post zbudowany będzie w taki oto sposób: wymienię Wam wykonawców czy zespoły, instrumenty i różne takie, z którymi mam/miałam styczność i cośtam o każdym elemencie napiszę. 

1. Fortepian

Jako pierwszy na liście bo od niego się zaczęło. Jako sześciolatka rozpoczęłam naukę gry na tym właśnie instrumencie, zakończyłam zaś sześć lat później, w wieku odpowiednio bardziej zaawansowanym - dwunastu lat. Jakem już wspomniała, w pewnym momencie znienawidziłam go ostatecznie, lecz gdy tylko skończyłam szkołę, miłość do niego powróciła i już ze mną została.

2. Skrzypce

Pewnego razu postanowiłam porwać się z motyką na słońce. Tym oto sposobem obecnie uczę się grać na skrzypcach. Puki co nadal kocham ten instrument. Miejmy nadzieję, że uda mi się tą miłość utrzymać nieco dłużej niż w przypadku powyżej.

O śpiewie pisać nie będę - śpiewam hobbystycznie więc nie czuję się uprawniona do wypowiadania się na jego temat.

3. the XX

Moja przygoda z tym zespołem zaczęła się prawie rok temu, kiedy to podczas ferii zimowych pewien znajomy objawił mi ich geniusz. Gatunek tworzony przezeń trudno mi określić. Internety głoszą, że to muzyka alternatywna bądź też indie pop. Niezależnie od gatunku  - ubóstwiam i wielbię. Ze względu na nastrój ich utworów, słucham ich w dni, podczas których dopada mnie melancholia i smutek. Zazwyczaj pogarsza sytuację. Ale cóż poradzić, jeśli wesoła muzyka jest mi wtedy wstrętna?

4. Fall Out Boy

W tym przypadku znów za sprawą dobrego znajomego, parę tygodni temu zaczęłam słuchać tego zespołu z zamiłowaniem. Prawdę rzekłszy, polecił mi ich w tym samym czasie co the XX, wtedy jednak muzyka ta nie do końca trafiła w moje potrzeby. Ich piosenki są do siebie podobne, ale czasem człowiek czegoś takiego potrzebuje. Rock alternatywny, głosi internet. 

5. Linkin Park

Mówią, że stara miłość nie rdzewieje. Tak jest właśnie w tym przypadku. Słucham Linkin Park już od bardzo dawna, jest to chyba jedyny zespół wymieniony tutaj, którego rozliczne płyty posiadam (nad czym ubolewam, lecz cóż - budżet) i na którego koncercie byłam (tak, to był jedyny koncert na jakim byłam w życiu). Nie jest dla mnie do końca jasne, dlaczego mi się to podoba, mimo że jest to taki nieco... Łomot. Ale podoba mi się - nic na to nie poradzę! Szeroko pojęty rok - mądrość internetowa.

6. Red Hot Chili Peppers

Pewien znany mi dobrze osobnik rzekłby "Co Ty wiesz o Red Hotach?". Prawdopodobnie nic. Lecz nie zmienia to faktu, że zespół ten jest bliski memu sercu i duszy. Ongiś trafiłam nań przypadkiem, lecz przypadek ten błogosławię, przyniósł mi bowiem wiele szczęścia. Jest to zespół wyjątkowo wiekowy - starszy ode mnie, co nieco mnie przeraża... Wciąż jest jednak aktualny i wspaniały, także ja się cieszę. Znów pojawia się rock - czyżby wrodzona słabość?

7. the Pretty Reckless

Przyznam się, że nie wszystkie utwory tego zespołu mi się podobają, Znajdą się jednakowoż perełki, które wpadły mi w ucho i już tam zostały. Znaleziony przeze mnie również przez przypadek. Teledyski są nieco demoniczne - widziałam w życiu dwa i potem postanowiłam, że lepiej tego nie robić.  Cieszyć się samą muzyką, nie martwiąc obrazami na ekranie. Tak też czynię. Kto zgadnie, jaki gatunek? Tak! To znów rock!

8. Imagine Dragons

Ongiś wielce memu sercu bliscy, dziś bardziej w charakterze wspominek, Imagine Dragons od jakiegoś czasu są mi znani i hołubieni, którym to uczuciem zaraziła mnie wspaniała przyjaciółka, chwała jej za to i cześć! Mimo że moja miłość nie jest już tak mocna i głęboka, wciąż uważam tenże zespół za godzien uwagi. Gatunek - indie rock. Kto by się spodziewał?

9. Ed Sheeran

Tak nieco z innej beczki - coś, co nie jest rockiem! Czemu? A, tak jakoś. Mam wrażenie, że moje odkrycie tego wykonawcy po prostu wydarzyło się w dobrym momencie, kiedy to dusza moja potrzebowała czegoś jak on. I stało się. Nie wielbię go jakoś nadmiernie - uważam go za utalentowanego. Gatunek - pop. Ha! Zaskoczenie, nie?

10. Musicale

Muzyka z musicali sprawia, że czuję, że ludzie naprawdę potrafią grać. Jest przeepicka i genialna. Dociera do głębi dusz i serc, powoduje ciary, męczy i dręczy po nocach. Nie jest rockiem - znów. Ale kocham, wielbię i hołubię! Musicale bliskie mi: Upiór w operze (polecą hejty?), Wicked, Skrzypek na dachu, Chicago.

11. Klasyczna

Znów z totalnie innej beczki. Muzyka klasyczna wydaje się być całkowitym przeciwieństwem wszystkiego wyżej (może poza musicalami), lecz ona również do mnie trafia. Szczególnie Chopin. I wszelkie utwory na kwartet smyczkowy.

To by chyba było na tyle. Rzecz jasna, jako całkowity podlotek, słuchałam nieco innej muzyki, nad którą nie będę się rozdrabniać - kto ma na to czas? Jeśli ktoś z Was zna jakiś epickich wykonawców, których nie wymieniłam, a którzy mogą przypaść mi do gustu, niech da znać - odkrywajmy razem!

Pozdrawiam z drugiego końca internetu,

Valancy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz