Jako, że występuję obecnie pod pseudonimem, czego ongiś nie robiłam, postanowiłam zmienić swą sygnaturę pod postami. Co też uczyniłam. A czyniąc to, część owych postów przeczytałam, czego nie polecam, a nawet odradzam.
Czytam, czytam i się załamałam pustką, która musiała wypełniać mą duszę, gdyżem to pisała. Zapłakałam nad ocenami, rozpaczałam przy słownictwie. I naszło mnie na refleksje. A Wy teraz będziecie je czytać *diaboliczny śmiech*.
Refleksja 1: Posty te w większości pochodziły z roku 2014. Dobra, wszystkie pochodziły z tego roku. To znaczy, że było to rok temu. Jak bardzo moja elokwencja (wciąż niezbyt rozwinięta) czy też dobór słownictwa, styl się zmieniły, oceńcie sami. Ja sądzę, że ogromnie.
Refleksja 2: Przykrym był mój dobór lektur. Czytałam książki "młodzieżowe", płytkie, w większości po prostu (przepraszam) głupie. Przeszła ja - wielce Ci współczuję...
Refleksja 3: Przykrym również jest sposób, w jaki owe książki oceniałam. One mi się podobały. Dlaczego przeszła ja? Dlaczego?
W sumie wszystkie te refleksje można posumować w następujący sposób: dzieci są głupie i słabe, czytają beznadziejne książki, rok różnicy to dużo. To prowadzi mnie do refleksji kolejnej.
Refleksja 4: Czy lepiej jest jeśli dzieci nie czytają czy jeśli czytają to, co ongiś czytałam?
*Uwaga! Tu zaczyna się pseudomądra i pseudogłęboka rozprawka na temat refleksji 4. Osoby wrażliwe prosimy o opuszczenie tej strony.*
Osobiście sądzę, że lepiej, żeby osoby tak... zaawansowane umysłowo jak ja, czytały co chcą, niźli żeby nie czytały nic. Uważam, że gdybym nie czytała wtedy tych wątpliwie wartościowych powieści, nie czytałabym teraz tych naprawdę (w moim obecnym mniemaniu - zobaczymy co będzie za rok) wartościowych książek - zwyczajnie nie lubiłabym czytać. Z drugiej zaś strony te książki są okropne. Istnieje możliwość, że gdybym nie trafiła do środowiska, w którym jestem teraz (pozdrawiam Bukwę oraz Julię), nie daj Boże wyciągnęłabym jakieś "prawdy życiowe" z tamtej prozy, a wtedy... no cóż. Byłoby śmiesznie.
Słowem - nie jestem ani za, ani też przeciw. Może to mieć zbawienne skutki, w postaci miłości do czytania, jak to było w moim przypadku, bądź też skutki wręcz straszne, prowadzące do powolnej samozagłady inteligencji danej jednostki. Nigdy nic nie wiadomo. Nie wiadomo też co autor miał na myśli. Nie doszukujmy się sensu w wypowiedzi Valancy.
*Koniec pseudomądrej i pseudogłębokiej rozprawki. Wrażliwy czytelniku - możesz powrócić*
Refleksji mych to już koniec (na szczęście). Nie czytajcie tych postów. Nie warto. A jeśli przeczytacie - nie szukajcie w nich prawdy. Są to kłamliwe wypociny rok młodszej Valancy, która (wszystko na to wskazuje) nie miała wtedy w pełni wykształconego mózgu. Niech moc będzie z Wami (niedługo nowe Star Wars!!!)
Pozdrawiam z drugiego końca internetu,
Valancy.
Jestem pewna, że nawet w roku 2014 (a może zwłaszcza wtedy) tzw. "przeszła" Valancy miała mózg. I to w dodatku w pełni wykształcony.
OdpowiedzUsuńP.S. Mam jedną prośbę - zmień proszę czcionkę ponieważ bardo trudno się ją teraz czyta...
Zrobię to bezzwłocznie
UsuńEch. No ja wiem, że z nas po prostu elokwentna młodzież jest, dobra szkoła, ambicje, wiadomo - ale książki młodzieżowe też trzeba czytać. Ja nie dałabym rady bez jakiegoś odmóżdżacza co pewien czas, na szczęście kryminały w tej roli spisują się znakomicie.
OdpowiedzUsuńJołsy!
Niech moc będzie z Tobą!
B.